Rozmówki przy kawie o rejsach i o nas

Spotkałyśmy się z Magdą w jej domu, powspominać ostatni bałtycki rejs, pogadać o łódkach, marinach i naszych możliwościach spędzania czasu na wodzie. Do kuchni weszła kotka, otarła się o moje nogi i elegancko stawiając łapy na podłodze przeszła na taras.„Jak prawdziwa dama” – pomyślałam, odprowadzając ją wzrokiem.Magda uśmiechnęła się odczytując moje myśli.

– Don Jorge zatytułował Twoją relację “Trzy damy na Bałtyku?” – spytała stawiając filiżanki z pachnącą kawą.


– Jakie my damy? – spytałam – Ty na co dzień chodzisz w trampkach, a ja nierzadko ze skrzynką z narzędziami.


– No wiesz, damy dzielą się na trzy rodzaje: damy, nie damy, nie każdemu damy.


– To my zdecydowanie należymy do tego trzeciego rodzaju i nie z każdym pływamy.

Sięgnęłam po filiżankę z kawą i dodałam kilka ziarenek brązowego jak czekolada cukru. Ulubionego przez nas w ostatnim rejsie.


– I jesteśmy też trochę płochliwe – zaśmiała się Magda – bo jak proponują nam więcej niż 6B, to mówimy pas i „sztormujemy” w porcie.


– Tak? A ta średnia przelotu ze Szwecji ponad 7 węzłów, to przy 3B niby było ?

-Nie, ale … po co się kopać z koniem, albo szarpać ze sztormowym fokiem na dziobie, który nurkuje w czymś mokrym i zimnym, brrr … Wiesz sama co się dzieje z grzywką po czymś takim – powiedziała wyrównując palcami swoje włosy.


– Nooo – zamyślam się chwilę wspominając – ale nie wiesz, jak ostatnio fajnie wyglądałaś na tej „windzie” na dziobie ?! Szkoda, że nie jest nas czwórka – mogłabym puścić ster i zająć się robieniem zdjęć.


– Nie ty zmokłaś –zauważyła znad parującej filiżanki.
– Magda, taki nur w wodę a potem promienny uśmiech ! Widzieć cię wtedy …. bezcenne !


– Niedługo zażyczymy sobie łódki z rolfokiem i chartploterem – rozsiadła się wygodniej.


– Chartploter już posmakowałyśmy – stwierdziłam wkładając do ust oliwkę z rozmarynem.


– Ale czarno-biały i „sprawny inaczej”. Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Teraz kolorowy albo laptop z C-mapą.
–  Mniam – oblizałam palce – Masz więcej tych oliwek ? – rozglądnęłam się po kuchni.

Jesteśmy kobietami poniekąd luksusowymi i nie wyobrażamy sobie, żeby na naszej (nawet tymczasowej) łódce zabrakło świeżego imbiru, oleju sezamowego czy dobrego espresso ze specjalnego imbryczka, oraz wielu innych rzeczy, o których nie będę się tu rozpisywać, żeby nie drażnić surowych morskich wilków, którzy mogą trzy dni na gorącym kubku…
Słyszałam nawet o takich, którzy mogą trzy dni na tymże kubku bez gorącej wody, a w wersji „hardcore” bez wody w ogóle – wystarczy chlebek posypany zupką.
Ale to nie my. Z każdego rejsu przywozimy nowe kulinarne fascynacje. Tym razem oliwki z chilli i rozmarynem oraz ciemny cukier trzcinowy Muscovado. Jak by nie spojrzeć nasze pływanie jest na pewno inne i w tym tkwi jego urok… że jest babskie.Magda zamyśliła się przez chwilę.

– Czasem wyglądacie jak Indianki – mruknęła.
– Indianki na Bałtyku? – spojrzałam na nią zdumiona.

– Przez te wasze tykwy i bombille w kokpicie, i rozsypaną yerba mate, która w szpigatach wygląda zupełnie jak wodorosty.

– Aha. I smakuje jak zaparzony tytoń? – zaśmiałam się – A wiesz, że Ludek Mączka był też Indianinem ?

– Tylko bardziej światowym.

– To kwestia skali – spojrzałam na maleńką filiżankę z espresso – zamiast dwóch gramów yerby na szklankę wody, sypiesz czterdzieści na tykwę.

– Tak , już wiem. Jak po pierwszym łyku zwarzy mi się ślina to znak, że na pewno dobrze zaparzona.Patrząc na Magdę uznałam, że nad tą trzecią Indianką w składzie trzeba będzie jeszcze popracować przed kolejnym rejsem.Na stoliku obok leżało kilka książek i e-czytnik.

– Okazuje się jednym z niezbędnych elementów wyposażenia łódki morskiej – powiedziała Magda wyjmując wreszcie kolejną porcję czarnych i pikantnych oliwek –  jest e-czytnik.


– Ale tylko Kindle 3G – zaznaczyłam (Uwaga: product placement sponsorowany przez Amazon)


– Kindelek na czas błogiego, całodziennego kiszenia się w cieplutkiej i suchej koi, kiedy na zewnątrz wydmuchują się te „straszne wichury”, a deszcz siecze po twarzy.


– Siecze tym, którzy nie odbierają aktualnych prognoz – spojrzałam na niebo za oknem.

–  I tu pojawia się nieoczekiwane zastosowanie dla naszych pieścidełek.

– Dodajmy ZA DARMO !Oprócz oczywistego przeznaczenia założonego przez twórców tego genialnego urządzenia, czyli przeczytania tych wszystkich książek, na które nie miałyśmy czasu w ostatniej pięciolatce, a na które znajdujemy czas w niepogodę na łódce, mamy prognozy za darmo zawsze i wszędzie. No, prawie zawsze i wszędzie. Kindle ma prostą przeglądarkę WWW, do której potrzebujemy złapać 3G dowolnej sieci w jakimś cywilizowanym kraju.

– Ty prognozy ściągałaś nawet w szkierach w zeszłym roku – przypomniała sobie Magda.

– Tak i maile pisałam, choć ostatnio widziałaś, że do obu tych czynności trzeba mieć niekiedy anielską cierpliwość.


– Czasem wyglądasz jak aniołek.


– Proszę Cię, już wolę być wyblakłą Indianką. A wiesz, że Matt Rutherford też miał na pokładzie Kindla? Tylko mu się zepsuł niestety.

– „Kundelek” to delikatne stworzenie i musi mieć bezpieczną koję.

– A propos bezpieczeństwa. Pamiętasz, tę opowieść o załodze, która ze Świnoujścia dwukrotnie nie trafiła na Bornholm ? Może im przydałoby się TO ubezpieczenie.– Od zgubienia się na morzu ? – spytała z rozbawieniem.– Tak. Przypomnij mi, jak to było ?

– Jeden z agentów ubezpieczeniowych, którego poprosiłam o ofertę przed rejsem – takie jesteśmy rozsądne – usilnie nakłaniał mnie na wykupienie pakietu dla sportów podwyższonego ryzyka, który zawierał niezbędną, według niego, opcję poszukiwania nas na morzu w przypadku ZAGUBIENIA.

– Czego ?

– Się, znaczy nas i łódki. Razem z GPS-ami, chart ploterem, mapami…

– …i mózgami – dokończyłam

– A porządnego OC dla łódki nadal w Polsce nie kupisz. Jestem ciekawa, czy ten agent wystąpił z taką propozycją tylko dlatego, że w rejsie miały wziąć udział same kobiety?

– No wiesz, pan agent nie zdaje sobie sprawy, że Neptun jest heteroseksualny, a boginią mądrości jest Atena, czyli kobieta –zaśmiała się Magda – obie mitologie pracują na naszą korzyść.­

– Może, ale trochę wolno. Nasza załoga wzbudza przeróżne reakcje i ciągle pada pytanie dlaczego bez mężczyzn. Ich nikt nie pyta dlaczego pływają w męskich składach.– Bo to wszystko przez Alicję Majewską.

– Co ? Ach, rzeczywiście! – parsknęłam śmiechem – „Jeszcze się tam żagiel bieli, chłopców, którzy odpłynęli””


– I chyba ważniejsze to: „Bo męska rzec być daleko, a kobieca wiernie czekać” – dodała Magda

– Oj nie , my nie z tej epoki Pani Alicjo.

Przez oparcie fotela na którym siedziałam przebiegła para rozbawionych futrzaków.

– Napisałaś poprzednio – powiedziała Magda, biorąc na ręce jednego z nich – że jesteśmy do siebie takie podobne. Nie do końca się z tym zgodzę. Ty masz jedną kotkę, Ela ma dwie, a ja mam trzy.


– Ale wszystkie mamy jednego KOTA.


– To prawda – uśmiechnęła się – na punkcie pływania!

 

Artykuł opublikowany na stronie SSI

Nasze rejsy
  • Zatoka Greifswaldzka
  • Dania i Szwecja
  • Duńskie Bełty -> 8 wysp
  • Wyspy Kanaryjskie (z Rodzynkiem)