Przywitanie poranka
Gdy czekasz na wschód
Cudowny czas, gdy w ciemności zaczyna pojawiać się blask, nieśmiały, jakby bał się wychylić zza horyzontu. Ledwo widoczna poświata, złudna jak nadzieja i cierpliwa jak ona.
Powoli mija czas.
Niebo rozjaśnia się o pół tonu od wschodu, a powietrze zaczyna nabierać stalowego odcienia. Później pojawia się w powietrzu popiel rozświetlający nieco bardziej ciemność. Czasem jest lekko zabarwiony żółcią, czasem fioletem. Wtedy to przylatują w stronę miasta wielkie stada wron. Obsiadają drzewa, anteny, dachy, by zanim się rozjaśni odlecieć. Wieczorem będą leciały w drugą stronę.
Chwilę później w zależności od warstwy chmur pojawiają się na niebie szarości, granaty, fiolety i szare żółcie, ale gdy ich brak niebo zabarwiają pomarańcze, róże i żółcie. Wszystko jest rozbielone wilgotnym, chłodnym, porannym powietrzem, tworząc pastelowy świat, senny jeszcze. Niebo niespiesznie przechodzi przez cyjan podążając w stronę błękitu. Zanim się całkiem rozjaśni pojawią się na nim jerzyki.
Wróble dyskutują w gniazdach pod dachem zanim ćwierkając przeniosą się na drzewo, kos – nocny śpiewak, nadal wykonuje arię, a na dachu sąsiada wylądowały dwa gołębie. Tak wcześnie? Wreszcie przyłączą się z trelem rudziki, pierwiosnki, bogatki, kowaliki.
Patrzę, jak wróble buszują w ledwo pozieleniałych gałązkach wierzby.
– Dzień dobry – słyszę szept.
– Dzień dobry Świecie.
Podobne KROPLE
Stopami w teraźniejszości
Gdy dotykam przedmiotów, gdy przekładam rzeczy, gdy wykonuję zwykłe fizyczne…
Spojrzenie przez mgiełkę dymu
Uwielbiam La Voyage De Penelope (Air). Jej dźwięki drażnią zmysły. Zabrzmiała…
Żyć organoleptycznie
Jak często widzicie kogoś, kto z uwagą podnosi seler, czy buraka i po…