Empatia
Kiedy słuchałam opowieści przyjaciela o jego znajomym i człowieku na wózku, który własnoręcznie buduje dla siebie jacht, pomyślałam w tle o swoim strachu, o poczuciu bezradności, o samotności czy raczej osamotnieniu. O przepaści, jaka staje przed człowiekiem, o mocy, którą trzeba mieć w sobie, o niemocy, która potrafi złamać siłacza i o mnie, silnej a kruchej. O murze do przebicia, o poddaniu się i chęci śmierci, o opuszczeniu, znów o samotności. O samozaparciu i wielkości ludzi nieugiętych. O sile, którą straciłam, o energii, która we mnie drzemie na zapleczu i o zapale, który ze mnie wyleciał jak rój pszczół, szukający nowego domu.
Są lęki, których boimy się całe życie. Ich spełnienie staje się dla nas końcem świata. Końcem życia mającego dla nas wartość i znaczenie wśród innych. Tymczasem bywa, że właśnie wtedy, w tych najtrudniejszych chwilach życia, możemy stać się inspiracją dla innych, dla zdrowych, wydawało by się silnych ludzi.
Choć wydawałam się sprawna i silna, prawie poległam obarczona samotną opieką nad dwójką niepełnosprawnych, najbliższych mi ludzi. Czasem tego nie widać, bo polegamy na tyłach, zwijając się w kłębek w najciemniejszym kącie, jak ranne zwierzę. Trzeba mieć dużo siły i świadomości, by samemu poradzić sobie i wyjść znów na światło. By nie tylko znosić niełatwą codzienność, ale nieść optymizm i patrzeć śmiało w przyszłość.
Trzeba wstać z kolan, zebrać siły i zrobić ruch. Ruch dla siebie, lecz skierowany do ludzi. Czasem upłynie kilka lat, zanim na nowo poukładamy sobie świat, ale jedno jest niemal pewne – zaczniemy żyć znacznie głębiej i silniej niż kiedykolwiek wcześniej.
Podobne KROPLE
Stopami w teraźniejszości
Gdy dotykam przedmiotów, gdy przekładam rzeczy, gdy wykonuję zwykłe fizyczne…
Spojrzenie przez mgiełkę dymu
Uwielbiam La Voyage De Penelope (Air). Jej dźwięki drażnią zmysły. Zabrzmiała…
Żyć organoleptycznie
Jak często widzicie kogoś, kto z uwagą podnosi seler, czy buraka i po…